- Robię dla dziecka wszystko, co możliwe, by mu pomóc.
- Chcę dla niego jak najlepiej.
- Poświęcam się, bo zależy mi na tym, by niczego mu/jej nie zabrakło.
- Jeśli jej będzie dobrze, to i ja odsapnę.
Często, gdy słyszymy takie wypowiedzi możemy pomyśleć:
- Ojej, niesamowita postawa. To wspaniałe, że rodzic jest tak bardzo zaangażowany w wychowanie swojego dziecka, zapewnienie mu jak najlepszych warunków…
To, co odczytujemy jako troskę, poświęcenie, bezgraniczną miłość nie zawsze jest tym, czym się wydaje. Powyższe zdania płynące z ust rodziców wynikają z wielu czynników, w tym z osobistych doświadczeń, lęków, oczekiwań oraz zewnętrznych wpływów, takich jak normy społeczne czy trendy wychowawcze.
Biologia.
Z biologicznego punktu widzenia rodzice są naturalnie zaprogramowani, by chronić swoje potomstwo i zapewnić mu jak najlepsze warunki do rozwoju. Instynkt macierzyński (lub ojcowski) jest mocno związany z chęcią poświęcenia siebie dla dobra dziecka.
Presja.
Wydaje się, że rodzice, którzy nie stawiają dobra dziecka na pierwszym miejscu, mogą być postrzegani jako niewłaściwi, co może powodować presję do "oddania się" dziecku w sposób niemal całkowity. Rodzice mogą obawiać się, że nie będą wystarczająco dobrzy lub nie zapewnią dziecku odpowiednich warunków. Tego rodzaju obawy mogą prowadzić do nadmiernego poświęcania się, by "nie zawieść" swojego dziecka. Pragnienie, by dziecko miało lepsze życie, może wynikać z osobistych doświadczeń, w których rodzic czuł się niedoceniony lub nie miał dostępu do takich zasobów, jakich pragnie dla swojego dziecka. Czasami rodzice przenoszą swoje niespełnione aspiracje na dziecko, wierząc, że ich pragnienia muszą zostać zrealizowane przez dziecko. Może to wynikać z poczucia, że dziecko ma szansę osiągnąć to, czego rodzic sam nie był w stanie osiągnąć.
Najlepsze. Dla kogo?
Często to „najlepsze” dla dziecka jest tym najlepszym dla… rodzica. Bo przecież nastolatek NIE WIE, co będzie dla niego/dla niej najlepszą opcją. To my – dorośli – mamy wiedzę i doświadczenie, które wskazuje, jak daną sprawę rozwiązać, jak uniknąć kłopotów, jak nie popełnić błędu. Tymczasem nie ma rozwoju bez samodzielności. Zastanówmy się przez chwilę…
Powrót do przeszłości.
- Jak czuliśmy się, mając naście lat, gdy ktoś dorosły mówił, co jest dla nas najlepsze?
- Co mówiliśmy sobie pod nosem, kiedy rodzice przedstawiali nam „najlepszą” wersję rozwiązania sprawy, która nas dotknęła, budziła w nas niepokój czy niepewność?
- Czy ich sugestie wyrażane wprost były dla nas budujące i sprawiały, że nasze napięcie (również to w ciele) znikało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?
- Jak teraz, po latach, przyjmujemy „dobre rady”?
Czy traktujemy je jako pomoc, a może obciążenie? - Co pojawia się w naszych emocjach i myślach?
- Zakładamy, że dana osoba chce dla nas dobrze? Czy może czujemy frustrację, myśląc, że ktoś wchodzi bezceremonialnie z butami w nasze życie?
- Czy sposoby na rozwiązanie danej sytuacji podawane przez innych odbarczają nas, kierują w stronę odprężenia? Czy wprost przeciwnie – czujemy coraz większy niepokój, niezgoda?
- Czy mamy wrażenie, że dana osoba chce nam pomóc?
- Czy czujemy jakiś nie nazwany przymus?
- Czy czujemy się wysłuchani, zauważeni?
- Czy mamy wrażenie, że ktoś, słysząc naszą historię dopytuje o szczegóły tylko dlatego, że jest wścibski?
- Czy obecnie częściej przyjmujemy dobre rady, czy może czujemy opór przed nimi?
Odpowiedzi na te pytania mogą być kluczem do zrozumienia, jak to było, gdy sami byliśmy nastolatkami. Które osoby nas wspierały, a które mówiły jedynie, co zrobiłyby na naszym miejscu. Którzy bliscy byli zaciekawieni i wspólnie z nami szukali jakiegoś rozwiązania, nie oceniając naszych wątpliwości. Którzy bliscy byli obok nas, a którzy swoją postawą oddalali się coraz bardziej, do momentu, kiedy już o nic nie chcieliśmy ich pytać, kiedy już nie chcieliśmy dzielić się z nimi naszymi przeżyciami…
Być może teraz, gdy minęło wiele lat, warto skonfrontować swoje oczekiwania/ nadzieje/ przekonania w gabinecie psychologa/terapeuty?
Sam byłem świadkiem wielu rodzicielskich zaskoczeń. Często dotyczyły one sfery "muszę"/ "powinnam"/ "powinienem" i trudnych emocji, gdy okazywało się, że starania – nawet te najbardziej wytrwałe – nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, powodując frustrację, smutek, poczucie winy i żal. Do siebie, do tego, że nie jestem dość dobra/dobry w wychowywaniu dziecka, że winię się za… no, właśnie – za co?
Jak sobie z tym radzić?
Ćwiczenie czyni mistrza.
Spróbujcie, Drodzy Rodzice, zapisać ołówkiem kilka zdań. Obowiązkowo zacznijcie od słowa POWINNAM/POWINIENEM lub MUSZĘ… np.
Muszę zapewnić mojemu dziecku najlepszą edukację.
Przeczytajcie głośno każde zdanie. Zapiszcie z boku emocję, która pojawiła się w Was podczas czytania. Następnie zetrzyjcie gumką słowo muszę i zapiszcie w tym miejscu słowo mogę lub chcę. Ponownie przeczytajcie zmodyfikowane w ten sposób zdanie.
Ważne pytania.
Jakie nowe emocje pojawiły się w Was w trakcie głośnego czytania?
Czy emocja, którą zapisaliście wcześniej zmieniła się?
Czy obok niej pojawiło się coś zupełnie innego?
Być może na nowe zdanie zareagowało Wasze ciało? Poczuliście jakieś ukłucie?
Jak się poczuliście, mówiąc na głos po raz kolejny to drugie, „poprawione” zdanie?
Zamieniajcie muszę na chcę, powinnam/ powinienem na wybieram, zależy mi, mogę.
To odbarcza.
To rozluźnia.
To nadaje nową jakość temu, co myślicie i czujecie jako rodzice.
To szansa na odkrycie, jak wiele rzeczy nie jest od Was zależnych. Jak wiele myśli jest w Was nie z powodu troski o dziecko, a przymusu, bo ktoś kiedyś lub teraz, nieustannie, powtarza Wam, bombarduje Was przekazem, jacy musicie być jako rodzice, co powinniście robić.
To szansa na odkrycie, że często nie trzeba, warto odpuścić.
Dla siebie i dla dziecka.
Dla siebie i dla rodziny.
Dla siebie jako rodzica.
Dla siebie jako mamy/taty.
I wreszcie: dla siebie jako człowieka.
Odpuszczając sobie – odpuszczacie innym. To nie jest rezygnacja, a danie sobie szansy. Na nowe. Na inne.
Więcej o tym, jak radzić sobie z rodzicielską frustracją przeczytacie w artykule:
"O akceptacji dla nastolatka nieidealnego".
O dwóch skrajnych postawach rodziców przeczytacie w artykule:
"Troska czy kontrola".
Więcej o tym, dlaczego często "musimy" lub "powinniśmy" przeczytacie w artykule:
"Zniekształcenia poznawcze. Imperatywy".
Obraz: Van B.A. z Pixabay