Mechanizmy obronne. Racjonalizacja

2025-04-27

Autor: Jacek Wolszczak

Najprościej mówiąc, mechanizmy obronne to sposoby, w jakie nasza psychika próbuje ochronić nas przed trudnymi uczuciami, lękiem czy cierpieniem psychicznym. Nie są ani dobre, ani złe – po prostu są. Każdy z nas ich używa, często zupełnie nieświadomie. Czasem pomagają nam przetrwać bardzo trudne momenty. Innym razem – jeśli się ich dość mocno będziemy trzymać – mogą utrudniać nam kontakt z naszymi emocjami, a także z innymi ludźmi.

Mechanizmy obronne działają trochę jak automatyczny system bezpieczeństwa – włącza się, zanim emocje uderzą z pełną mocą.

I od razu chcę powiedzieć: to normalne, że je mamy i z nich korzystamy. Mechanizmy obronne nie oznaczają bowiem żadnych zaburzeń psychicznych ani słabości. Są częścią codziennego funkcjonowania – u dzieci, nastolatków i dorosłych. Ale… mogą zacząć szkodzić, kiedy korzystamy z nich zbyt często albo w niewłaściwy sposób. W depresji, w sytuacjach kryzysowych, w trudnych relacjach – mogą utrudniać dotarcie do sedna problemu.

W tym cyklu przyjrzę się najczęściej spotykanym mechanizmom obronnym. Pokażę, jak mogą wyglądać w codziennym życiu, jak wpływają na relacje i co można z nimi zrobić. Nie będę używać trudnego psychologicznego języka – postaram się, żeby każdy mógł się w tym odnaleźć, zrozumieć i może… trochę bardziej wyrozumiale spojrzeć na siebie.

Racjonalizacja.

Zdarza się, że po porażce albo odrzuceniu, mówimy sobie:
- I dobrze – wcale tego nie chciałem/nie chciałam.
Albo:
- To i tak było głupie/marne/niewarte zachodu.

To nie tylko zwykłe pocieszenie – to mogą być przejawy efektu słodkich cytryn lub jego odwrotności – efektu gorzkich winogron. Oba te zjawiska mają jedno wspólne zadanie: chronić naszą samoocenę. Słodkie cytryny i gorzkie winogrona to przykłady tzw. racjonalizacji, mechanizmu obronnego, polegającego na usprawiedliwianiu swoich działań, decyzji lub przeżyć w taki sposób, aby zmniejszyć wewnętrzne napięcie i chronić naszą samoocenę.

Oba mechanizmy mogą być zdrowe i adaptacyjne, jeśli pomagają poradzić sobie z trudnymi emocjami w krótkim czasie. Problem pojawia się, gdy zastępują autentyczne przeżywanie i refleksję, utrudniając naukę i dojrzewanie emocjonalne. I niestety, często psują relacje – zwłaszcza te najważniejsze: rodzica z dorastającym dzieckiem.

Słodkie cytryny.

To sytuacja, w której przekonujemy siebie, że to, co mamy jest lepsze niż to, czego nie osiągnęliśmy. A więc, gdy mamy do czynienia z niechcianym zdarzeniem, nadajemy mu pozytywne znaczenie. Przykłady?

Nie przyjęli mnie na studia dzienne – ale zaoczne są lepsze, bo mogę pracować.

Nie awansowałam – i dobrze, więcej obowiązków to nie dla mnie.

Nie pojechałam na wymarzony obóz – ale i tak tam byłoby nudno.

Gorzkie winogrona.

To umniejszanie celów lub obiektów, które okazały się niedostępne. W ten sposób dajemy sobie szansę na sposób na zredukowanie dysonansu między tym, czego pragnęliśmy, a tym, co się wydarzyło. Przykłady?

Nie dostałem się do prestiżowej szkoły – i co z tego? To snoby, nie chciałbym tam być.

Ta dziewczyna mnie odrzuciła? I tak nie była taka fajna.

Nie mogę mieć konsoli PS5? I tak lepiej mieć życie niż grać w gry.

Winogrona i cytryny w relacji rodzic–nastolatek.

Rodzice często – z troski lub z powodu własnych emocji – chcą zminimalizować porażkę dziecka, racjonalizując ją na głos. Niestety, dziecko nie czuje wtedy zrozumienia, a raczej: brak prawa do przeżywania smutku czy żalu.

Nie dostałeś się do klasy z rozszerzoną matematyką? Może to i lepiej – byłoby ci za trudno.

Nie masz przyjaciół? Przynajmniej nie musisz się przejmować dramatami nastolatków.

Nie byłeś zaproszony na imprezę? Może to i dobrze – nie wiadomo, co by się tam działo.

U nastolatków oba mechanizmy pojawiają się często, bo okres dorastania to ciągłe konfrontowanie oczekiwań z rzeczywistością – a porażki są nieuniknione.

I tak nie chciałem tam być. To są wszystko głupie dzieciaki, dobrze, że mnie nie zaprosili.

Ten konkurs to ściema – nie biorą pod uwagę prawdziwego talentu.

Takie wypowiedzi mogą być dla rodziców irytujące, ale w rzeczywistości to nastoletnia obrona przed poczuciem wstydu, odrzuceniem, utratą twarzy.

Choć oba efekty nie wydają się zbytnio groźne (mają wszak chronić) mogą prowadzić do wycofywania się z marzeń i ambicji, utrwalają strategie unikania, obniżają prawdziwe poczucie sprawczości, a także mogą w znaczący sposób pogorszyć komunikację w rodzinie, bo… nikt nie mówi wprost o emocjach.

Jak więc radzić sobie z „gorzkimi winogronami” i „słodkimi cytrynami” w relacji z nastolatkiem?

Rozpoznaj emocje pod spodem.

Gdy masz do czynienia z trudną sytuacją, z którą mierzy się Twój nastolatek, widzisz, że Twój syn lub córka coś bardzo mocno przeżywa, nie ruszaj od razu z „pomocą”. Nie musisz też w ramach pocieszania komentować. Zamiast racjonalizować, weź głęboki oddech i pomyśl:

Co moje dziecko teraz czuje? Czy to nie jest przypadkiem rozczarowanie, przykryte sarkazmem lub lekceważeniem?

Nazwij to, co się dzieje.

Twój nastolatek dopiero uczy się nazywać i rozpoznawać swoje stany emocjonalne. Choć może sprawiać wrażenie, że mu „nie zależy” albo, że go to „nie obchodzi” lub „to nieważne”, spróbuj pomóc mu w nazwaniu rzeczy po imieniu. W ten sposób Twoje dziecko uczy się, że może czuć smutek, gdy coś mu się nie powiedzie, że jesteś przy nim i przy tym, co dla niego ważne. Możesz np. powiedzieć:

Rozumiem, że ci zależało. To normalne, że ci przykro.

Wiem, że mówisz, że ci nie zależy, ale widzę, że to cię zabolało.

Daj przestrzeń na emocje.

Nie musisz od razu szukać „lepszej wersji” powodów tego, że coś się wydarzyło (lub nie). Nie staraj się tłumaczyć sytuacji, w sposób, który – według Ciebie – wyciągnie Twoje dziecko ze smutku, żalu czy rozczarowania. Zamiast umniejszać to, co się stało (słodkie winogrona), zamiast pocieszać tym, co jest (słodkie cytryny) czasem wystarczy powiedzieć:

To jest trudne. Masz prawo się smucić.

Nie musisz teraz tego widzieć w różowych barwach.

Rozmawiaj o prawdziwych wartościach i celach.

Gdy rozmawiasz z nastolatkiem o tym, co dla niego istotne, warto byś zadał/a kilka pytań:

Dlaczego to było dla ciebie ważne?
Spróbujesz jeszcze raz?
Co ci to mówi o tobie?

To właśnie szczera ciekawość bez oceny buduje jego/jej odporność emocjonalną zamiast ucieczki w wątpliwe „słodzenie” lub sztuczną „gorycz”.

Zarówno efekt słodkich cytryn, jak i gorzkich winogron to mechanizmy, które pomagają nam poradzić sobie z nieprzyjemnymi emocjami. Są naturalne i ludzkie, ale mogą być też pułapką. Bo to właśnie w tych trudnych momentach dziecko najbardziej potrzebuje, by ktoś je zobaczył, usłyszał i zrozumiał, a nie starał się za wszelką cenę zmienić jego emocje na dany temat.

Refleksji nigdy dość.

Warto też, byś sam, Drogi Rodzicu, przyjrzał się temu, jak radzisz sobie z porażkami, łopotami czy choćby wątpliwościami. Czy dajesz sobie czas i miejsce na przeżycie trudnych emocji? Czy może wybierasz wygodne tłumaczenie sobie, że tak naprawdę nic się takiego nie wydarzyło?

Dając szansę na dojście do głosu emocjom masz szansę na konkretne, twórcze, podejście do tego, co Cię zaskakuje, zniesmacza, budzi złość lub niepokój.

A o pewnej cytrynie, która dała początek bardzo poważnym badaniom psychologicznym dotyczącym pewności siebie, przeczytacie w artykule:
"Efekt Dunninga-Krugera".

Obraz Nicky ❤️🌿🐞🌿❤️ z Pixabay

 

kurs online - 8 spotkań + dzień uważności

Kurs życia opartego na uważności MBLC

Jacek Wolszczak

Psycholog i pedagog. Pracuje z młodzieżą i dorosłymi.

Mechanizmy obronne. Racjonalizacja
Ta strona korzysta z plików cookie. Korzystając z tej witryny, wyrażasz zgodę na naszą politykę prywatności.
Przeczytaj